Wybaczać czy nie wybaczać? Syndrom ofiary Zanim wybaczymy, to najpierw musimy przeżyć w sobie emocje: krzywdy, zranienia, osądu… poczuć się ofiarą, a następnie wystarczająco się nimi zmęczyć, by na koniec uświadomić sobie, że one nadal tam są i tylko czyhają na to, by ponownie się uruchomić, kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja. Czasami takie zmęczenie trwa kilka dni, miesięcy a nawet długie lata. Wybaczyć, nie oznacza darować winy! Wybaczyć na zasadzie emocjonalnej w głębi duszy ale, nie koniecznie zapomnieć…Czasami wkurza nas to, że mamy wybaczyć naszemu oprawcy, katowi, gwałcicielowi, komuś kto nas dręczył lub nadal to robi, który zmasakrował nasze poczucie własnej wartości, fizycznie dokuczył, zszarpał nerwy, sponiewierał, uszkodził nasz kręgosłup moralny oraz zakotwiczył w nas poczucie winy, przewracając nam świat do góry nogami… Im dłużej wnosimy pretensje w zaistniałą sytuację, tym skuteczniej rościmy sobie prawo do ciągłego przeżywania, pozostając w nieustannym syndromie ofiary, i nie ważne jest to, jakiego pokroju i w jakiej skali emocjonalnej dany konflikt został przeżyty, czy to z własnym dzieckiem, szefem, małżonkiem, sąsiadem, przyjacielem, teściową…I jeżeli po jakimś upływie czasu, zwyczajnie jeszcze gdzieś nas to boli, choćby na samo wspomnienie, to znak, że nadal nosimy w sobie to emocjonalne paskudztwo, które w naszym życiu potrafi wyrażać się na różne sposoby. Pasożyt, który zjada nas od środka bez litości. Taki pielęgnowany kompleks ofiary nie przyniesie nam zadowolenia w życiu, ani tym bardziej korzyści, a wręcz przeciwnie pogrąży nas jeszcze bardziej. Bardzo często na samą myśl „wybaczyć” w wielu z nas rodzi się pytanie- dlaczego mam wybaczyć!? Przecież to on jest winny tego, że dziś cierpię, to on poniżył mnie na oczach wszystkich, to ona mnie zdradziła, to on zataił swoją przeszłość, to ona zostawiła kartkę na stole, dziecko mnie okłamało, szef oskarżył o kradzież, to ona spowodowała śmiertelny wypadek, to w nim jest brak odpowiedzialności, to ona nadużywała alkoholu, to on znikał po nocach… I na tym się kończy nasza własna dedukcja na temat wybaczania. Na oślep wierzymy we własne racje i nic w tym złego, mamy prawo do własnej interpretacji i nikomu nic do tego! Ale jest małe „ale” pasożyta nie widać gołym okiem, bo bardzo ładnie my ludzie potrafimy go maskować, tylko rodzi się jedno zasadnicze pytanie dla kogo i przed kim? Karmimy to paskudztwo. Przed samym sobą? W jakim celu okłamujemy siebie i jaki to ma sens?! Każdy z nas ma coś na sumieniu, jak i każdy choć raz w życiu poczuł się ofiarą, nawet kiedy taka emocja zagościła u nas tylko na kilka sekund… A potem dziwimy się, że cyklicznie powtarzają się nam niemiłe zdarzenia, że dopadają nas przewlekłe choroby, lub inne szkarady. Musimy pamiętać, że stłumiona nienawiść, szczelnie ukryta, degeneruje komórki naszego ciała i zazwyczaj przekształca się w nowotwór. Nienawiść to nic innego, jak destrukcja… Nikt nikomu nie broni cierpieć, strzelić sobie w kolano, skoczyć z dachu, czy przedawkować z lekami, właściwie poza samym zainteresowanym nikogo to nie obchodzi. Ludzie wysłuchują naszych zmartwień, doradzają, słusznie bądź nie, a potem odchodzą do swoich rodzin, obowiązków i zostajemy sami z naszymi bolączkami w poczuciu ofiary, a przecież nie musi tak być, bo i po co wybudzać w sobie toksyczne emocje? Które czuliśmy dawno temu i które być może dla innych osób nie mają aż tak wielkiego znaczenia, jakie przypisujemy sobie. Wszystko to czemu nadajemy znaczenie, nabiera znaczenia, więc głupotą jest ranić się za coś, co wydarzyło się dawno temu…Oczywiście nie jesteśmy mumiami i mamy prawo do wyrażania emocji tylko musimy je później umieć naprawić, przetransformować, zutylizować- to jest żelazny warunek!. Nie musisz kochać swojego wroga, miłować, jak bliźniego swego i w dodatku nastawiać drugi policzek- nie o to w tym wszystkim chodzi. Warto wybaczyć coś, co zdarzyło się dawno temu albo to z wczoraj i zrobić to tylko dla siebie, dla swoich emocjonalnych korzyści, komfortu życia, dla czystej przestrzeni w swoim wnętrzu. Kiedy wyrzucasz stare, robisz miejsce nowym… Podejdź do tego trochę egoistycznie, zaopiekuj się sobą, puść winowajcę wolno, a sam/a zdejmiesz różowego słonia, ogromnych rozmiarów ze swojej klatki piersiowej i zaczniesz swobodniej oddychać. Nasi krzywdziciele to nasze zwierciadło, naszych braków, ukrytych wad, wypartych złorzeczeń. Wszystko to, to nic innego, jak tylko nasze nieprzerobione mroczne aspekty naszej osobowości… To jest również dla nas kolejny sygnał, że posiadamy cechy tego zapisu w naszej podświadomości, a lustro je nam tylko odbija. Czasami jest tak, że ktoś nas zwyczajnie wkurza, irytuje i mimo że my sami nie przejawiamy takiej cechy, to i tak mimo wszystko, czujemy do tej osoby antypatię, wtedy też warto wsłuchać się w siebie, czy aby na pewno, kiedy okoliczności byłyby ku temu odpowiednie nie zachowalibyśmy się właśnie tak…? Jak sprawdzić, że wybaczyliśmy do końca, szczerze, uczciwie, głęboko? 1. Znaki, że nadal nosimy urazę, nadal jest niewybaczone, mimo że emocje już dawno opadły, to: – na samą myśl wzrasta w nas agresja, niekiedy płaczemy z niemocy. – nie potrafimy obojętnie bez oskarżeń, spojrzeć na zaistniałe zdarzenie. – rozpamiętujemy w negatywnym stopniu. – nieustannie szukamy winowajców. – wnosimy pretensje do sytuacji z przeszłości a nawet do siebie. – usprawiedliwiamy się, bronimy. – wybuchamy, jak granat. – nadal nie akceptujemy zachowania… – plotkujemy z nienawiścią w oczach. – cieszymy się z porażki naszego kata. – kiedy przechodzi obok, nogi się pod nami uginają, ciało sztywnieje, głos zanika, lub odwrotnie szykujemy się do walki. Jeżeli któryś z powyższych podpunktów jeszcze do ciebie pasuje to wiedz, że nie jest uzdrowiona dana relacja. Nie zostało jeszcze wybaczone tak na sto procent i że nadal masz w sobie uraz za którym, jak wierny przyjaciel, podąża syndrom ofiary. 2.Wybaczanie może stać się o wiele prostsze, kiedy; – popatrzymy z fotela świadka na całą sytuację, która miała miejsce… – przeanalizujemy źródło zachowania naszego oprawcy. – zrozumiemy, że przyciągnęliśmy daną sytuację sami. – będziemy uczciwi wobec siebie, spojrzymy prawdzie w oczy. – dokonamy głębszej analizy, dlaczego właśnie nas to spotkało? (może jest to problem z innego wcielenia? ) – poszukamy pozytywnych aspektów w tym zdarzeniu. – zrozumiemy proces wybaczania. 3.Jakie korzyści przynosi wybaczenie? – wybaczenie odcina nas od roli ofiary. – przestajemy się męczyć, dręczyć, niewygodnymi pytaniami, bez odpowiedzi. – nie przyciągamy już do swojego życia kata, oskarżyciela, oprawcę, natarczywego, obłudnego człowieka… – prostują się nam ścieżki życia. – błogosławieństwo niweluje gniew, naprawia szkody. – otwieramy się na nowe… – nie uruchamia nam się dany program. Jeżeli zdecydujesz się prawdziwie wybaczyć, to sposobów jest wiele, a nawet jeśli otworzysz się na taką możliwość pozbycia się urazy drzwi otworzą się bez klucza, wejdziesz w nowe… ,a metody same zapukają do drzwi… Proponowane metody; – list do swojego oskarżyciela, kata, krzywdziciela… gdzie nie będziemy przebierać w słowach, dajesz totalny upust emocjom, bez sztucznych sposobów tłumienia ich. Po napisaniu takiego listu palimy go lub spuszczamy w sedesie, jak kto woli, możliwości jest sporo. I tak, aż do momentu, kiedy pewnego dnia uznamy, że nie mamy o czym pisać do tego człowieka… – wizualizacja przykrej sytuacji, w taki sposób, jak byśmy chcieli cofnąć całe zdarzenie, takie przewijanie taśmy od tyłu… – użycie odpowiednich formularzy min. takich, jak „ Arkusz radykalnego wybaczania”… Który również jest narzędziem do wybaczania. – skorzystanie z warsztatu stacjonarnego lub wizyty przez Skype. Ktoś kto ma doświadczenie w danej dziedzinie, pomoże nam szybciej dokonać wewnętrznych zmian i przyspieszy nasz proces wybaczania… Warto jest też pamiętać o tym, że nie chodzi o to, by nam ulżyło i sprawa zostaje załatwiona. Wybaczenie wymaga uczciwości, czasu, gotowości, to nie jest maraton, kto pierwszy do mety, to jest proces do którego trzeba podejść całym sobą…