Drabina do szczęścia – czy nigdy się nie kończy? Co jest Ci potrzebne do szczęścia? Czasami nie potrafisz dokładnie odpowiedzieć na pytanie. Wypisujesz w notesie swoje marzenia i próbujesz je realizować i nie ma w tym nic złego, przecież życie bez marzeń nie miałoby najmniejszego sensu… Pierwsze na liście jest auto, kolor, model… Cały czas Tomasz ma w głowie swoją teorię „ Jak kupię sobie mój wymarzony samochód, to wtedy będę naprawdę szczęśliwy. Nie będę zależny od linii autobusowych, jak i wystawał na przystanku autobusowym ociekając z deszczu”. I tak mijają tygodnie, miesiące, a nawet lata w końcu wymarzone auto stoi przed jego domem, a on z uśmiechem na twarzy, dumny z siebie jak nigdy dotąd, odchyla firankę i patrzysz na blask czerwonego lakieru, a potem jak grom z jasnego nieba dopadają go wysokie opłaty w utrzymaniu… Ceny na stacji benzynowej rosną, mechanik też sporo liczy za usługę… Już nie odchyla firanki tak często jak dawniej. Zaczęła się zabawa w przeliczanie domowego budżetu…Boi się, że oprócz wysokich opłat nie utrzyma swojego samochodu. I tak z wielkiego szczęścia,jakie miało zagwarantować mu auto zaczyna dostrzegać, że nie jest on dostatecznym i wystarczającym powodem do całkowitego szczęścia, i że jak zmieni pracę na lepiej płatną, to wtedy nastąpi przełom i będzie swobodnie poruszać się po mieście swoim cackiem z pełnym bakiem benzyny. Więc kolejnym celem Tomasza do pełni szczęścia jest nowa praca. I znowu puka od drzwi do drzwi renomowanych firm. Stresuje się przy każdej rozmowie kwalifikacyjnej, a przecież obecnie nie najgorzej zarabia. Uparł się i koniec, więc w końcu znajduje lepiej płatną posadę i natychmiast przyjmuje ofertę. Jest tylko mała niedogodność, musi więcej pracować. Nie przejmuje się tym, jest młody, energiczny. Otwiera szampana i świętuje z kumplami nową posadę. Wszystko idzie ku lepszemu, są pieniądze na utrzymanie auta… W nowej pracy radzi sobie nie najgorzej, przyzwyczaja się do ilości godzin i nawet nie zauważa, że coraz rzadziej wyprowadza swoje auto z garażu dla którego to właśnie zmienił swoją pracę. Mijają miesiące w jego życie wkrada się rutyna i znowu czegoś mu brakuje? Zdecydowanie twierdzi, że do szczęścia potrzebna mu jest dziewczyna, nie chce już samotnie spędzać wieczorów. Więc odnawia kontakty i obiecuje sobie, że każdy kolejny weekend spędzi poza domem. I znowu zmusza się w imię swojego szczęścia… Oczywiście znowu mu się udaje. Spotyka się z fajną dziewczyną, miłość kwitnie, a Tomek jest szczęśliwy, ale znowu czegoś mu brakuje? Na nowo czuje, że do pełnego szczęścia brakuje mu obecności wybranej kobiety w jego domu i jeszcze jeden czynnik wpływa na tę decyzję, mianowicie to, że pewnego dnia ktoś może chcieć odebrać mu tą jego miłość, więc w pospiechu prosi rodziców swojej ukochanej o jej rękę. I znowu jest maga szczęśliwy, ślub, przyjęcie… Zamieszkują razem i wszystko układa się super do momentu, kiedy w ich związek wkrada się rutyna. Ona pracuje on też, brak im czasu dla siebie i wtedy rodzi się w głowie Tomasza nowy pomysł.” Do szczęścia brakuje mi potomka”. Rozmawia z żoną… Za obopólną decyzją wcielają plan w życie, a kiedy marzenie się spełnia, łzy szczęścia płyną im po policzkach. Jest dom, jest samochód, jest praca, jest, dziewczyna potem żona, dziecko, jest rodzina, jest i szczęście… Ale czy niczym nie zostanie zakłócone?… Wszystko czego zapragnął nasz bohater zostało osiągnięte, przez jego własną determinację, trud, chęci i wiarę. Powinniśmy uznać, że jest szczęśliwy, bo przecież za każdym razem oznajmiał, że jak dostanie to czy tamto, to dopełni się jego szczęście… A jednak tak nie było, bo ciągle potrzebował więcej i więcej. Wniosek nasuwa się taki, że jeśli czegoś pragniemy, coś co może dać nam szczęście na dłuższą metę, wcale nie musi tym być. I dopiero jak dotykamy upragnionej rzeczy, możemy się o tym przekonać… Bywa i tak, że jesteśmy rozczarowani, bo nie tak to miało wyglądać. Nie tak miała się zachowywać. Nie tak widziałem naszą rodzinę. Nie tak wyobrażałem sobie mój biznes… Każdy etap drabiny po której się wspinał nie była dla niego łatwa, niekiedy pełna wyrzeczeń, nieprzespanych nocy, łez, strachu, niepewności…Ale za każdym razem gdy dotykał swego celu, nie oglądał się wstecz nie analizował, jaką cenę ma jego szczęście? Był szczęśliwy tylko przez pewną chwilę, więc szczęście jest tylko chwilowe? Myślę że tak, że to jest chwila, kiedy osiągamy zamierzony cel, zdobywamy czyjąś uwagę, a potem szybko się nudzimy zapominamy, jak harowaliśmy dzień i noc na nowy samochód, ile przysporzył nam trosk ile strachu, niepokoju, że go utracimy, czy aby szczęście nie jest owiane jakimś podświadomym strachem utraty tego o co tak walczyliśmy? I dlaczego zapominamy o trudzie w drodze po szczęście? Dlaczego nie wystawiamy sobie rachunku, czy była to opłacalna transakcja dla naszych emocji i zdrowia?. Czy dziś nasz bohater mając wszystko nie siedzi wieczorem na werandzie i nie rozmyśla o tym, że kiedyś może wszystko stracić? Boi się jak każdy z nas, bo przywiązał się do tego co już ma. Czy nie pomyśli choć przez moment o tym, że żona może go zdradzić lub zwyczajnie odejść od niego a on znowu zostanie sam, albo wyleją go z pracy… Pewnie tak myśli, bo każdy z nas myśli… -Staraj się nie przywiązywać do rzeczy materialnych, jeśli je kiedyś stracisz nie będziesz cierpieć z tego powodu. Przywiązanie to ciągła walka połączona ze strachem, by nie stracić tego co obecnie posiadasz. Nawet kiedy rozbija się o płytki w łazience fiolka dobrych perfum nie czujesz przez moment żalu, utraty? Przypomnij sobie, kiedy nie miałeś nic. Radziłeś sobie bez samochodu, domu z ogrodem i zapewne potrafiłeś się cieszyć z drobnych rzeczy, nie trzeba mieć zaraz jachtu, by popłynąć… Czasami mieć mniej, to mniej się o coś bać, jeśli coś nie ma dużej ceny łatwiej jest to utracić tylko problem polega na tym, że czasami te małe rzeczy przychodzą nam z trudnością i robią się dla nas wielkie… Więc, co zrobić, by być szczęśliwym…? Najlepiej żyć teraźniejszością, mieć swoje plany, ale nie nadwyrężać swojego kręgosłupa, niech to nie będzie pogoń, a systematyczna praca nad celem. Wyrwani z przeszłości, biegniemy do przyszłości, która nie istnieje, a jej obraz jest tylko w naszej głowie i wcale nie musi okazać się realny… Zapominamy o teraźniejszości, nie żyjemy tu i teraz. Nie dostrzegamy, co się wokół nas dzieje, a to powoduje, że nie wyłapujemy szczęścia, które może do nas przyjść w najmniej oczekiwanym momencie i nie musi minąć rok albo dwa… -Potrzebujesz pozbyć się iluzji, że coś innego może cię bardziej uszczęśliwić niż to, co obecnie posiadasz. Musisz nauczyć się odróżniać. Potrafić cieszyć się z tego, co ofiarowuje ci los każdego dnia, być wdzięcznym za to, co już masz. Tylko wtedy możesz być szczęśliwy, kiedy docenisz… Nieustanna pogoń za szczęściem, bez oddechu, bez przerwy na wakacje, spokojny sen, to droga do donikąd… Co jeśli szczęście nie istnieje? A wszystko co robimy, to proces naszego życia? Co wtedy, kiedy się zatrzymasz tuż przed własną śmiercią i cofniesz pamięcią do minionych lat? Może twoim szczęściem okazać się uśmiech twojego dziecka, kogoś bliskiego, kogoś kto zawsze był przy tobie na dobre i złe, a nie ranczo na egzotycznej wyspie? A ty szukałeś go w przyszłości w swoim celu, podczas gdy cały ten czas było tuż obok ciebie na wyciągnięcie ręki…