Kobieca nadwaga- czy jest sens się dołować?

Kobieca nadwaga- czy jest sens się dołować_-min

Ach te babskie kilogramy!!! Udręka kobiet w różnym wieku. Raz jest modna szczupła sylwetka, raz o obfitych kształtach. Świat zwariował, a my kobiety dajemy się w to wrabiać za każdym razem! Pragniemy być trendy i na czasie.

Potrzeba adoracji połci przeciwnej: spojrzenie pełne pożądania, pozytywny komplement, zazdrość w oczach koleżanki…to atuty, które sprawiają, że podejmujemy „durne” mało przemyślane decyzje. Porównujemy swój wygląd zewnętrzny z innymi kobietami, gdzie wydaje nam się, że są bardziej zadbane, kształtne, ponętne, seksowne posiadają coś więcej w sobie niż my same lub bierzemy do siebie opinie przypadkowych mężczyzn czy dzieciaków bawiących się w piaskownicy, i tak torturujemy się nowymi dietami, nakazami, zakazami, a ciało cierpi.

Co za życie!!! A no tak, takie życie. Na własne życzenie strzelamy sobie w kolano w imię panującego trendu. Zrozumiałe jest to, kiedy dopada nas przykra dolegliwość, a odpowiednia dieta jest wręcz wskazana, wtedy nie mamy wyboru, bo w grę wchodzi nasze zdrowie, a stawką jest nasze życie.
Zdrowe odżywianie, sprawne ciało, spokojny oddech… takie idee powinny być przez nas propagowane na co dzień, a nie raz na jakiś czas, kiedy wpada nam do głowy „bzdurny” pomysł, zrzucenia zbędnych kilogramów najlepiej w miesiąc, kiedy argumentem są wakacje a wyzwaniem strój kąpielowy w który mamy ochotę się wcisnąć, by na plaży nie czuć się, jak potencjalna grubaska.
Zauważmy, że z wiekiem zmienia się nasz metabolizm, zachodzą odpowiednie procesy w naszym organizmie niezależne od nas… Ale którą z nas to obchodzi! W końcu cel uświęca środki!
Mówisz: Ach gdybym tak schudła kilka kilo, byłabym bardziej szczęśliwa! Znikłyby pośmiewiska, uszczypliwe uwagi, bolesne spostrzeżenia i ten tłuszcz na biodrach… to jest to czego pragnę!!! Każda z nas znajdzie wadę u siebie i jest to chyba takie babskie od lat i już nikogo to nie dziwi.
I zaczyna się maraton do uzyskania doskonałej sylwetki. Narzucony rygor w doborze pokarmu , terror własnego ciała. Tego nie i tamtego też nie, do czego dochodzi rozdrażnienie, bo Twój organizm wcale nie jest gotowy na tak drastyczne podejście i w tak szybkim tępię zachodzące zmiany. Ale Ty nie przejmujesz się tym! Nieważne że, opuścił Cię zapał do życia , brak Ci jest jakichkolwiek chęci, organizm czuje się wycieńczony i wręcz błaga byś się opamiętała!…
Nadchodzi wreszcie ten dzień, kiedy bikini pasuje idealnie! Patrzysz w lustro oglądając swoje ciało z każdej strony i nic z tego nie rozumiesz? Nie jesteś bardziej szczęśliwa niż w momencie, kiedy wypowiadałaś swoje magiczne postanowienie, ale za to zawód miłosny dopada Twoje myśli: „Przecież mi się udało ? Powinnam skakać z radości? Pokonałam swoje słabości !!! …”, ale za to dzieje się coś zupełnie przeciwnego. Zaczynasz się martwić  o swój stan zdrowia. „ Może trochę przesadziłam? Nie skonsultowałam tego ze specjalistą? Nie zrobiłam badań krwi? Nie zebrałam zbyt wiele informacji na ten temat?” I całą radość z sukcesu diabeł przykrył ogonem.
A zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego tak się dzieje? Może to już nie pierwsza taka próba z Twoim ciałem i zapewne masz swoje własne wnioski. Pozwól, że podsunę Ci jeszcze jedno spostrzeżenie i pozostawię opinię Tobie.

Nie akceptujesz siebie ani szczupłą ani grubą ani taką jaka jesteś teraz!!!

Tak to mocne słowa. Nie kochasz siebie, swojego ciała, swoich wewnętrznych wartości. Mieć zgrabną sylwetkę nie oznacza harówki i miliony wyrzeczeń, niekiedy kosztem zdrowia, które da znać o sobie w odpowiednim czasie, kiedy Ty już dawno zapomnisz, że potraktowałaś je drastycznie, miesiące bądź lata temu. Nie rób tego kosztem emocji, kosztem zatracenia siebie, ale mądrym dbaniem o swoje ciało każdego dnia bez szokowych diet, bo to jest, jak odcięcie sobie ręki, która ponownie przyszyta nie będzie już tak sprawna, jak przed..

Skupiasz się na czymś zewnętrznym, ale i tak nie masz żadnej władzy ani wpływu na przemijający czas! Na coś, co zawsze było i jest zmienne i nawet chirurg plastyczny nie zrekompensuje Ci do końca strat, jedynie skróci Ci życie…bo wszystkie działania, jakie przeprowadzamy na naszym ciele są dla nas w jakiś sposób szkodliwe i niszczą nas od środka bardzo, bardzo powoli, właściwie bezboleśnie.
I mimo, że stracisz te swoje kilogramy a tłuszczyk z bioder zniknie, to i tak sztucznie będziesz szczęśliwa, a wiesz dlaczego? Bo zaczniesz się bać tego, że znowu przytyjesz, więc od tej pory Twoja radość przemieni się w strach, który podświadomie będzie Cię gnębił. Zgubne szczęście, fałszywa radość, super trucizna dla Twoich emocji, dobrego samopoczucia, stabilizacji hormonalnej i nie tylko! Karm się tą trucizną!!! Masz do tego prawo.

Z czasem znowu przytyjesz, bo wszystko co krótkotrwałe, przynosi krótkotrwałe rezultaty z wyjątkiem własnego zdrowia, które może zrobić Ci psikusa na zawsze, odmawiając posłuszeństwa. Może nie mam racji i to Ty ją masz, chciałabym żeby tak było.

Co z tego, że masz kilka kilo extra!!! Najważniejsze, że jesteś zdrową wartościową kobietą, która ma w sobie wiele miłości, potrafi wspierać bliskich w trudnych chwilach, otoczyć ochroną… Czy nie jest to potężniejsza moc od kilku kilogramów nadwagi? Więc dlaczego sama ich nie chcesz, nie akceptujesz? One są częścią Ciebie wbudowane w pamięć komórkową na którą składa się mnóstwo czynników…

Jeśli szukasz miłości i uważasz, że tylko to jest przeszkodą, bo nie czujesz się atrakcyjna, warta tego faceta z kamienicy obok- jesteś w błędzie! Ludzie nie dobierają się pod względem wyglądu, ale tylko dlatego, że wibrują podobnie… I nawet jeśli on zwróci na Ciebie uwagę i zauważy te Twoje pięć kilo mniej to i tak wasza relacja nie potrwa długo, bo nie będzie „uzupełniania” energetycznego i związek umrze śmiercią naturalną bądź będziecie się ze sobą męczyć z przyzwyczajenia bycia razem. Przy nadwadze również można być atrakcyjną, zadbaną kobietą, tryskać radością, spełniać marzenia, budować cudowne związki partnerskie…

W życiu ważne jest to jaka jesteś, co dajesz innym, a nie ile warzysz( oczywiście, jeśli waga nie zagraża Twojemu życiu) czy to ile masz zmarszczek. „Dużo” nie oznacza gorsza od innych…

Jeżeli już podejmiesz decyzję, uczciwą względem siebie, bo źle się czujesz we własnej skórze i zdecydujesz, że robisz to dla siebie nie dla innych, to niech to będzie dojrzała decyzja nie taka, która żyła chwilą w pewnym monecie. Wtedy odniesiesz pożądane rezultaty. Jeśli na dodatek dotrzesz do swojego wnętrza, cofniesz się wstecz do przeszłości i zrozumiesz swoje przyzwyczajenia, wzorce myślowe, przekonania na temat jedzenia nabyte gdzieś po drodze Twojego życia. Niekorzystne nawyki, tradycje rodowe, genetykę, uwarunkowanie pod względem geograficznym i zdobędziesz informacje na temat prawidłowego żywienia a nawet skorzystasz z porady specjalisty… Wtedy pójdzie Ci o wiele łatwiej, i dopiero wtedy odniesiesz prawdziwy, trwały sukces! Niepokój zniknie a strach nie będzie miał szans. Nie żartuj ze swojego ciała, bo kiedyś ono zażartuje z Ciebie. To Twoja świątynia życia! Bez niej, nie istniejesz!!! Nie wszystko jest dla wszystkich to, co dla innych jest lekarstwem dla Ciebie może okazać się trucizną, pułapką przyszłości. Nie pozwól na to, aby ktoś zabrał Ci wiarę w siebie i obniżył Twoje poczucie wartości, sprowadzając Cię do niskiej samooceny. Powodzenia!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *