Kwiaty od miłości uniwersalnej Zdejmuję opaskę z oczu. Łzy ciekną mi po policzkach, a serce grzeje. Wiklinowy fotel, jak magnes przyciąga moje ciało, a promyki słońca wplatają się w brązowe włosy. Uwielbiam letnie poranki na mojej werandzie. Ptasie radio i drewniane dzwonki tańczące na wietrze. Cudowny moment na medytację na poznawanie siebie w sobie. Uważnie koncentruje się na własnym ciele. Nadal drży, jest niespokojne i mimo że miłość z serca łagodzi ten stan, ja nadal czuję niepokój. To była trudna medytacja. Ciemna strona mocy nie chce poluzować mosiężnych kajdan. Nie chce abym zobaczyła, że to tylko iluzja mojej władzy… Nad głową przelatuje biały motyl. Staram się zebrać rozbiegane myśli i skupić na emocjach. – Poco to wszystko? Przecież to takie pozbawione sensu? Dlaczego ludzie wyrządzają sobie tyle krzywdy? Poco ta złość do świata, zawiść, zniewolenie…? Znowu płaczę zatrzymując wzrok na czystym niebie i nie wiem, dlaczego to robię? Bezruch ciała, a w nim ogromny żal, smutek, rezygnacja… Z chwili na chwilę, jak wędrowiec skaczący po kamieniach płynącej z gór rzeki. Czuję w sobie mocniej i mocniej, jak ciało rozpuszcza mój lęk, niczym musująca tabletka w szklance wody. Jest we mnie akceptacja tej chwili, zaufanie do procesu życia. Czuję wewnętrzną radość i jest mi z tym dobrze. Dzwonek do drzwi przerywa wewnętrzny spokój. Wskrzeszam moje ciało i lekko ociężałe podnoszę z fotela. Mam wrażenie, że ciągnę je za sobą, jak wiadro wody ze studni. Ocieram łzy przyspieszając kroku. Przekręcam klucz i naciskam klamkę wywołując kontrolowany uśmiech. Nie chcę dzielić się tym, co we mnie. Nie czuję, że to konieczne. To takie moje, takie czyste bezpośrednio ze źródła wiecznego życia. Młody mężczyzna wysuwa dłoń w moją stronę z pięknym bukietem kwiatów. Stoję w drzwiach i nie rozumiem? Uśmiech zastępuje zdziwienie. Szukam w myślach najlepszego scenariusza…i nie wiem od kogo ten bukiet? -Dzień dobry, dwa razy już tu byłem i nie zastałem nikogo. Wskazał palcem na niebieski dom. Proszę, niech Pani weźmie ode mnie ten bukiet? Nalegał wzrokiem. – Dobrze. Gdzie mam go oddać? – Numer szesnaście w pani szeregu. – A już myślałam, że są dla mnie? Kurier kwiatowy nie usłyszał mojej sugestii, był za daleko aby dać mi odpowiedz. Ale w ułamku sekundy, kiedy ledwo zamknęłam drzwi wejściowe dostałam ją bardzo wyraźnie. W niemym szepcie usłyszałam ją w sobie, bardzo dokładnie – To dla Ciebie. Przez pierwszą sekundę nie zrozumiałam przesłania, był bardzo subtelny, ale ciało zrozumiało szybciej ode mnie, bo ono nigdy nie kłamie. Poczułam w sobie ogromną wdzięczność i kiedy nalewałam wody do szklanego dzbanka, byłam pewna, że jest dla mnie, na chwilę, ale dla mnie. Łzy po raz kolejny zaszkliły moje oczy. Zakryłam je dłońmi, ale pozwoliłam im płynąć. A one leciały i leciały, takie szlachetne, pełne miłującej dobroci, szczere. Uważność chwili obecnej sprawiła, że byłam tu i teraz. Ja i bukiet w przezroczystym wazonie na jadalnianym stole. Patrzyłam na niego i choć wiele bukietów trzymałam w dłoni, ten był magiczny, wyjątkowy, inny od innych. Wydobywało się z niego piękno, jakiego nigdy dotąd nie widziałam w żadnym z bukietów. I nie było to piękno cudownych barw kompozycji kwiatowej, ale ta esencja zawarta pośród nich miała potężną moc…Wykręciłam numer do przyjaciółki. Ze łzami w oczach dzieliłam się opowieścią, a ona czuła na swoim ciele, jak spływają podziękowania z wyższych wymiarów i dla niej za jej pomoc i wiedzę, którą mi przekazała. To były „umowy” do których podchodziłam z pewnym dystansem, bo gdzieś w głębi siebie nie chciałam tego robić. Czułam, że coś stracę, że jakaś część mnie utraci moc, a ja przestanę bez niej istnieć. I ten strach we mnie, że nadejdzie zemsta…